sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział pierwszy "Przeprowadzka"





- Znowu się przeprowadzam? Jak miło - odpowiedziałam do moich rodziców z wyrzutem.
- Słonko ale to już ostatni raz, wierz mi już więcej razy się nie przeprowadzisz i zostaniesz u cioci.
Kolejne obietnice moich rodziców jeśli chodzi o moje miejsce zamieszkania nie zostały spełnione. Za każdym razem, gdy zaklimatyzuję się w nowym miejscu musimy znowu się przeprowadzić. Zaczyna mnie to powoli irytować, ale nic na to poradzić nie mogę. Tym razem wyjeżdżam do cioci jakieś 4/5 godzin stąd. Zawsze miałam dobry kontakt z nią, więc myślę, że nie będzie tak źle.
- Mia, co ty tak długo robisz? - woła mój brat Simon.
- Jak myślisz, pakuję się - odpowiedziałam mu równo głośno jak mi on zadał to pytanie.
- Siostra nie martw się, będzie dobrze. Będę Cię odwiedzać, przecież wiesz jak lubię naszą ciocię.
- Wiem, że wcale jej nie lubisz. Więc będę mogła pomarzyć, że Cię zobaczę.
- Ehh, będę to robić dla Ciebie, wiesz o tym dobrze.
Z moim bratem zawsze miałam dobre kontakty i mam nadzieje, że mój wyjazd ich nie zepsuje. Od małego dziecka uwielbialiśmy ze sobą spędzać czas. Hmm, jak to powiedzieć no mamy dużo wspólnego ponieważ Simon jest moim bratem bliźniaczym. Wyglądamy *prawie* tak samo. Czarne włosy, oczywiście nasza kochana heterochromia. Tyle, że ja mam fioletowo-niebieską, a braciak złoto-zieloną. Jednak muszę przyznać, że zazdroszczę mu tych oczu. Są tak piękne, że można się wpatrywać w nie godzinami. Może dlatego mój brat miał więcej dziewczyn niż ja chłopaków. Mam na imię Amelia, ale mówią na mnie Mia. Mam 17 lat.
- Taksówka właśnie przyjechała, kochanie - krzyczy mój tata.
- Już idę, tato.
Na te słowa zeszłam posłusznie na dół i pożegnałam się z rodzicami oraz bratem.
- Możesz do mnie dzwonić, każdego dnia i każdej nocy - uśmiechnął się wkurzająco Simon.
- Jasne, jasne wiem wiem, że tak będziesz za mną tęsknić, że będziesz miał koszmary i posikasz się ze strachu - w tym momencie zaczęliśmy się wspólnie śmiać i przypomniały mi się stare czasy. Bawiliśmy się beztrosko i mogliśmy robić co nam się żywnie podoba. Niestety czas nastał, żeby stać się bardziej dorosłym. Ja muszę wyjechać, Simon zostaje i na tym moje życie polega. Przyzwyczaiłam się do tego, że muszę być niezależna i starać sobie dawać rade sama.
- Mam dla ciebie niespodziankę, córciu - powiedzieli zgodnie rodzice.
- Jaką? - zapytałam ze zdziwioną miną.
- Pomyśleliśmy, że będziesz potrzebować transportu do nowej szkoły - w tej chwili wyciągnęli kluczyki do motoru - a wiemy, że bardzo lubisz motory, więc proszę bardzo.
Uścisnęłam rodziców tak mocno jak tylko można i ostatecznie się pożegnałam. Przed posesją czekała już na mnie taksówka, która zawiozła mnie na dworzec. Wsiadłam do pociągu i rozpoczęłam wycieczkę. Podróż była dość znośna i bardzo się cieszyłam na myśl, że spotkam swoją dawno niewidzianą krewną. W swoim życiu przeszłam dużo, pomijając oczywiście wszystkie przeprowadzki. Śmierć najlepszego przyjaciela, zerwanie z chłopakiem. Oczywiście tęskniłam za nimi, ale nie mogłam pokazać, że jestem słaba. Musiałam walczyć o dobro dla siebie i dla swojej rodziny. Dużo znajomych uznawało mnie za dziwadło, że musiałam pracować wieczorami. Mnie to tak szczerze nie ruszało, ale na myśl, że tyle ludzi myślało o mnie jak o jakimś "dorosłym, który przestrzega wszystkich zasad" robiło mi się słabo.
- Witaj, ciociu! - wbiegłam do domu i przytuliłam ją - jak ja za tobą tęskniłam!
- Oj kochanie ja za tobą też - uśmiechnęła się i mocno również mnie przytuliła.
- Ile mam ci do opowiedzenia, ale to zaraz. Mam dla ciebie prezent w zamian za twoją gościnę - w tym momencie wyciągnęłam bukiet kwiatów i ulubione czekoladki mojej cioci.
- Jejku, dziękuje słońce. Jesteś taka kochana i miła, z resztą jak zawsze. Teraz chodź, pokaże Ci twój pokój.
Wspólnie z ciocią poszłam na piętro. Były tam cztery pomieszczenia, jedna łazienka i trzy sypialnie. Weszłyśmy razem do jednego z pokoi i doznałam zachwytu. Pokój był koloru fioletowo-czarnego, takiego jakiego sobie wymarzyłam i miał duże okna. Przy jednej ze ścian stało dużo białe łóżko z czarną kołdrą. A zaraz przy tym "łożu" stały dwa stoliki, jeden z lampką, drugi pusty. Na przeciwko tych pięknych rzeczy stało szerokie, ale za to wąskie biurko. Miało kolor zielony i stała na nim kolejna lampka. Stałam jak oniemiała i uznałam, że muszę się przebrać.
- Ciociu, przebiorę się, zjem coś i pójdę spać - powiedziałam mrużąc oczy - jestem padnięta po podróży. A z resztą jutro idę do nowej szkoły.
- Dobrze, dziecko. A co chciałabyś na śniadanie? - zapytała mnie z niezwykłą troską.
- Cokolwiek ciociu, wszystkie twoje dania są pyszne.
Po tych słowach skierowałam się do walizki, wypakowałam się i przy okazji przebrałam się już w pidżamę. Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie ciocia z kolacją. Jedząc, rozmyślałam jaka jest moja nowa szkoła. Kogo tam zastanę, jacy będą tam uczniowie. Mam nadzieję, że znajdę sobie jakichkolwiek znajomych. Po uczcie skierowałam się do góry i zasnęłam rozmyślając. Budzik zadzwonił o 6.50, wstając usłyszałam kroki. 
- Pewnie ciocia już wstała - pomyślałam. Ubrałam się w fioletowo-czarną koszulę, czarne rurki oraz czarne trampki. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole razem z nią. Zauważyłam, że uśmiecha się, więc odwzajemniłam uśmiech. 
- No, kochanie zaraz powinnaś się zbierać bo się spóźnisz - upomniała mnie ciocia i słusznie bo kompletnie o tym zapomniałam.
- Wiem. Strasznie się denerwuję, ale dam radę - skierowałam uśmiech sama do siebie - idę, do zobaczenia ciociu.
- Powodzenia słońce.
Wsiadłam na motor, założyłam kask dla bezpieczeństwa i udałam się w stronę mojej nowej szkoły. Gdy tylko dotarłam na miejsce, sprawdziłam czy faktycznie trafiłam do właściwej szkoły. Zrobiło mi się słabo, gdy zobaczyłam nazwę oraz kolor szkoły. Różowe liceum "Słodki Amoris".
- Zajebiście, różowe liceum - mruknęłam pod nosem - będę tu się nieźle bawić. Nagle zobaczyłam przechodzącą koło mnie białowłosą dziewczynę i zapytałam
- Hej! Jestem Amelia, możesz mówić mi Mia - przedstawiłam się i uścisnęłam jej rękę - jestem nowa. Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest gabinet dyrektorki?
- Hej, ja jestem Rozalia - podała mi rękę i uścisnęła ją również - jeśli chcesz mogę cię oprowadzić po szkole.
- Jasne, czemu nie - po tych słowach udałyśmy się w stronę wejścia do szkoły. Zaczęła po kolei od sali gimnastycznej, szatni (oczywiście dla dziewczyn), dziedzińca, sali A i B oraz sali biologicznej. Skończyłyśmy na gabinecie dyrektorki, gdzie chciałam się udać.
- Dobra, teraz zostawiam Cię w szponach naszej kochanej dyrektorki - uśmiechnęła się i wycofała po cichu z korytarza. Weszłam i ujrzałam siedzącą sympatycznie wyglądającą starszą panią, który strój był koloru różowego (już wiem, dlaczego to liceum jest różowe), a włosy miała upięte w wysoki kok.
- Witam, nazywam się Amelia Brooks - przedstawiłam się uprzejmie.
- A to, panienka dzisiaj przyjechała. Proszę usiądź - wskazała głową na krzesło - Teraz tylko musisz iść do pokoju gospodarzy. Spotkasz tam Nataniela i poprosisz go, żeby znalazł twoją teczkę z dokumentami.
- Oczywiście - wstałam z krzesła i udałam się do pokoju gospodarzy. W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że Rozalia nie pokazała mi pokoju gospodarzy. Nagle zobaczyłam chłopaka, który miał czerwone włosy i był wysoki. "Raz kozie śmierć" - pomyślałam.
- Hej! - krzyknęłam do niego.
- Czego? - warknął.
- Możesz mi z łaski swojej powiedzieć, gdzie jest pokój gospodarzy? Muszę zabrać dokumenty czy coś - zapytałam.
- Pewnie szukasz, naszego kochanego gospodarza Nataniela - uśmiechnął się złośliwie - Kastiel.
- Mia, miło mi - uścisnęłam mu dłoń - To powiesz, bo jakoś chce mieć to za sobą.
- Ta, jasne. Drugie drzwi z prawej - wskazał palcem na białe drzwi - Powodzenia, życzę.




---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pierwszy rozdział za sobą, jutro zapraszam na kolejny *-*!
I nie martwcie się, będzie równo długi...
Hyhy. I popracuję jutro również nad wyglądem bloga :D
/J.

2 komentarze:

  1. Opowiadanie nieźle się zaczyna ^,,,^ jestem ciekawa jak się wszystko dalej potoczy ;*:
    Pozdrawiam ;*
    Weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdziwiło mnie, że dyrektorka kazała Amelce usiąść, a później zaraz wstać. Ale mimo to, opowiadanie zapowiada się ciekawie ;3 Kastiel taki miły i uprzejmy... Ciekawe co się pod tym kryje :D Pewnie będzie żądał zapłaty, czy coś w tym stylu xD

    OdpowiedzUsuń