poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział siódmy cz.1



Kolejnego dnia czułam się już o wiele lepiej. Nie doskwierał mi już tak bardzo silny ból głowy. Na szczęście. Wzięłam gorący prysznic i poczułam się na tyle dobrze, że się ubrałam i się uczesałam. Byłam szczęśliwa, że już niedługo będę mogła iść do szkoły. Na prawdę siedzenie samej w domu jest baaardzo nudne. Nie to co wyjście z przyjaciółmi na miasto, to jest ekstra! Na prawdę mi tego brakowało. Chociaż nie mogłam narzekać na samotność. Moi przyjaciele obiecali mi, że każdego dnia będą do mnie przychodzili. Tego dnia postanowiłam, że pójdę z nimi na spacer. Był słoneczny i gorący dzień, więc czemu nie miałabym z niego nie skorzystać? No tak byłam chora, no ale jednak co raz lepiej się czułam. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Słucham? - powiedziałam do człowieka po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć siostra! - powiedział mój kochany braciszek - Jak się czujesz?
- Simoon! Och jak się cieszę, że Cię słyszę! W tej chwili kuruje się.
- A co chora jesteś? No nie dobrze, bo chciałem przyjechać...
- Jak to?! Przyjeżdżaj drzwi są otwarte dla ciebie!
- Nie zarazisz mnie? Nie chciałbym być chory przez ciebie.
- Niee, to już końcowy etap mojej choroby. Cioci nie ma, więc myślę, że nie będzie problemu. A tak w ogóle kiedy przyjeżdżasz?
- No myślę, że pojutrze powinienem być.
- To super, przyszykuję dla ciebie pokój. Mam nadzieje, że Ci się spodoba.
- Na prawdę musisz się martwić - powiedział śmiejąc się - jestem wybredny jeśli chodzi o wystrój wnętrz.
- Na prawdę? A jak Ci pomagałam wybrać kolor farby na ściany? Szybko dałeś się przekonać, że zielony będzie odpowiedni.
- Miałaś farta i tyle. Tym razem nie będę taki.
- Zobaczymy. Dobra, brat idę bo muszę się przyszykować.
- A gdzie moja siostrunia idzie?
- Z przyjaciółmi na miasto, przejść się. Mam nadzieje, że to poprawi mi humor.
- Dobra, na razie, kocham Cię.
- No cześć, też cię kocham braciszku...
Rozłączyłam telefon i odłożyłam go na miejsce. Zeszłam na dół i usłyszałam głośne walenie w drzwi. - "Aha to Kastiel" - pomyślałam. Nie myliłam się.
- Cześć mała - przywitał się.
- Cześć duży - powiedziałam z uśmiechem - a gdzie reszta?
- Lysander powiedział, że będzie czekał już w parku, a Rozalii coś wypadło i nie mogła przyjść.
- Aha, okej - powiedziałam - idziemy?
- Jasne, prowadź.
Szliśmy przez jakieś 10 minut w ciszy. Całkowitej. Nie było słychać nawet żywej duszy. Zero. Nic. Czasami nie mogłam się oprzeć, żeby na niego nie spojrzeć. Ale wtedy przyłapywałam go na patrzeniu się na mnie, więc od razu moją twarz oblał soczysty rumieniec. Przed wejściem do parku szukaliśmy wzrokiem Lysandra. Pomyślałam sobie, że znowu zgubił notatnik i pewnie go szuka. Wyjęłam telefon i sprawdziłam czy nie napisał mi jakiejś wiadomości. Nie napisał, więc pewnie gdzieś w parku jest.
- Tam jest! - krzyknął czerwonowłosy.
- Faktycznie, ale nie musisz się drzeć stoję tuż za tobą - powiedziałam.
- Sorry, nie wiedziałem.
- Nie ma sprawy, przecież nie będę się za takie coś obrażać.
Kastiel się tylko uśmiechnął i pomaszerowaliśmy w stronę białowłosego. Trwało to chwilę zanim do niego doszliśmy. Niestety chłopak był w trakcie myślenia, więc musieliśmy go jakoś rozbudzić. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nic. Ani drgnął. Wpadłam na pewien pomysł.
- Tylko nie wyobrażaj sobie czegoś - powiedziałam do czerwonowłosego. Ten tylko na mnie spojrzał ze zdziwieniem. Pochyliłam się do poziomu twarzy Lysandra i pocałowałam go w policzek. Zadziałało!
- Obudziłeś się - uśmiechnęłam się do niego - musiałam Cię pocałować, bo inaczej byś tak siedział i siedział.
- O-okej - widać było na jego twarzy rumieniec - tak w ogóle cześć wam.
- Cześć, cześć - powiedział Kastiel - muszę się tak zamyślać przy tobie to też mnie będziesz tak całowała.
- Mhm, jasne - powiedziałam - jak zasłużysz to będziesz dostawał buziaka na powitanie.
- No to fajnie, fajnie. Nie mogę tego schrzanić. Stary dasz mi jakieś potem rady.
- Jasne, czemu nie pomóc przyjacielowi - uśmiechnął się białowłosy do przyjaciela - to co? Idziemy się przejść?
- Jasne - odparliśmy razem z czerwonowłosym. Szliśmy i szliśmy tak przez 15 minut. Chłopcy rozmawiali o jakimś koncercie, czy czymś tam. Zbytnio mnie to nie interesowało bo w końcu nie należę do ich zespołu. Myślałam o przyjeździe brata. O tym, że będę musiała gotować. No, nie. Nienawidzę tego robić. Chociaż jak się człowiek przyzwyczai to zbytniej różnicy nie widzi. Myślałam również o cioci. Czemu ona się nie odzywa? Przecież obiecała. Mogłaby chociaż napisać smsa, czy coś w tym stylu. Poczułam coś wilgotnego na moim policzku. Aaa.. To tylko Kastiel mnie całuje. Wracając... WRÓĆ! STOP! Kastiel mnie całuje, co?! Spojrzałam się na niego ze zdziwioną miną.
- Oo, widzę księżniczka się obudziła - powiedział sarkastycznie czerwonowłosy.
- Sorry, mam dużo spraw na głowie - powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Pomóc Ci w jakiejś? - zapytał się z troską Lysander.
- Niee, to nie są takie sprawy o jakich myślisz - odparłam - dużo poważniejsze. Ale nie ważne.. Co chcieliście skoro mnie "obudziliście"?
- Pytałem Ci się czy idziesz z kimś na bal - powiedział białowłosy.
- Nie, nie idę. Nikt mnie nie zaprosił, a z resztą nie mieli kiedy skoro byłam cały tydzień chora.
- Rozumiem. A to szkoda. Ja idę z Violettą - odparł i spojrzał na zegarek - O sorry! Ja muszę iść Leo pomóc w sklepie. Zajrzyj do niego kiedyś.
- Jasne - powiedziałam i po chwili już go nie widziałam.
- Odprowadzić Cię do domu? - zapytał się Kastiel.
- Czemu nie - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w drogę powrotną do mojego domu. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Dopiero pod koniec drogi odezwał się.
- A ten.. no.. - jąkał się - chcesz iść ze mną na bal?
Spojrzałam w jego stronę i się uśmiechnęłam.
- Jasne - odparłam - a to dlaczego ruda małpa mnie zaprosiła?
- Ruda co? Co żeś powiedziała?
- Nic, nic. To czemu mnie zaprosiłeś?
- Wiesz.. Amber będzie chciała mnie zaprosić, więc będę miał wymówkę.
- A kto to ta Amber?
- Ehh.. Szkoda gadać. Dziewczyna, która się we mnie zakochała. Jest plastikową lalą, więc nie ma co u mnie szukać.
- Jak można się zakochać w rudej małpie?
- W kim? - uśmiechnął się do mnie szyderczo. O nie.. Czas uciekać. Szybko pobiegłam w stronę domu. Próbowałam otworzyć drzwi na darmo!
- Nie ten klucz! Cholera! - krzyknęłam. Za późno złapał mnie, otworzył drzwi i zaczął łaskotać.
- Hahahah! Bła! Hahaha! Błagam! Hahahah! Puść! Hahaha! Mnie! Hahah!
- Zależy co będę z tego miał - uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- Hahaha! Wszy! Hahaha! Wszystko! Hahaha! Zro! Hahaha! Zrobię! Hahaha! Tylko! Hahah! Mnie! Hahahah! Puść! Hahah!
- Wszystko powiadasz? - powiedział - Niech się zastanowię.. No dobra niech Ci będzie.
- Jezu, dziękuje Ci - powiedziałam do niego, próbując złapać oddech.
- No więc... - zaczął - powiedziałaś, że zrobisz wszystko..
- Oh? Tak powiedziałam? Przepraszam, ale przez śmiech miałam niedotleniony mózg - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem - Dobra teraz na poważnie. Czego ode mnie oczekujesz?
- Możliwe, że pewnego dnia będę potrzebował przenocowania u Ciebie..
- O co to to nie!
- Obiecałaś, że zrobisz wszystko.
Cholera, wpadłam. Kas dobrze wiedział, że jeśli mam honor to zrobię to. Pozwolę mu u mnie przenocować.
- Cholera jasna! - mruknęłam pod nosem - niech Ci będzie..
- No i widzisz od razu lepiej.
- Ale to nie jest ten dzień?
- Niee, dzisiaj nie.. - odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem - może zaproponowałabyś mi coś do picia?
- Chcesz coś do picia, małpo? - powiedziałam.
- Tak chcę, planktonie.
Po tych słowach spojrzałam na niego z gniewną miną, ale odpuściłam. Skoro chce grać w moją grę, to zagrajmy...

----------------------------

No to więc, postanowiłam, że podzielę ten rozdział na dwie części z racji braku czasu. A chciałabym, żebyście mieli coś do poczytania.
Mam nadzieję, że napiszę drugą część jeszcze w lipcu, ponieważ wyjeżdżam.
Jest to bardzo prawdopodobne bo tam gdzie jadę jest internet, a biorę ze sobą laptopa, więc, więc powinien być!
Pozdrawiam i życzę miłego dzionka *-*.
/J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz