Piątek. Ostatni dzień tygodnia szkolnego. Szczerze mówiąc, pierwszy raz chciałam, żebyśmy chodzili do szkoły w weekendy. Kastiel stwierdziłby, że majaczę. Nie dziwię się. Sama sobie myślę, że to głupie, ale chciałabym spędzić więcej czasu z przyjaciółmi. Co prawda mogłabym do nich zadzwonić i się z nimi umówić, ale zwyczajnie nie chciało mi się. Każdy ma swoje dni lenistwa. Przynajmniej tak mi się wydawało, a jak nie to byłam jedyną dziewczyną, która umie porządnie wziąść się za leniuchowanie. Popcorn, ciepła herbatka, piżamka, maraton Teen Wolf'a i spotkanie z dziewczynami. O taak! Idealnie. Nie zważając dalej na moje poprzednie rozmyślania usiadłam do pozycji siedzącej. Ziewnęłam potężnie i podeszłam do szafy. Wzięłam ubrania i pobiegłam do łazienki. Umyłam się, przebrałam i uczesałam. Szybko zeszłam na dół gdzie zastałam moją ciocię.
- Hej ciociu - przywitałam się.
- Cześć skarbie - odpowiedziała mi - Wyspałaś się?
- Powiedzmy, że tak. Pamiętaj, dzisiaj meble przywożą. Będziesz w domu?
- Tak będę. A na ten cały bal ktoś Cię zaprosił?
- Mhm, Simon też pójdzie znalazłam mu partnerkę.
- Tak? Na pewno się ucieszy. Jak chcesz możesz zaprosić koleżanki, żebyście się mogły przyszykować.
- Dzięki Titi! - krzyknęłam i ją mocno ucisnęłam.
- Dobra, dobra puść mnie bo mnie udusisz - powiedziała ledwo - Masz tu śniadanie.
- Dzięki.
Zjadłam śniadanie z prędkością światła i pobiegłam wziąść torbę z książkami. Po chwili byłam już na dole. Schowałam klucze od domu i wyszłam z domu. Na podjeździe czekał już na mnie mój motor. Wsiadłam na niego, lecz go nie odpaliłam. Dlaczego? Zauważyłam rudą małpę, która na mnie się gapi i głupio szczerzy. Gdy już napotkał mój wzrok powoli szedł do mnie. Nie wiedziałam czemu on tu jest, zbytnio mnie to nie obchodziło.
- Czego tu chcesz? - mruknęłam.
- No, cześć Mia, jak się czuję, o tak dzięki wspaniale - odpowiedział sarkastycznie.
- Po co przyszedłeś aż tutaj? To kawał drogi do szkoły, a ty nie masz po drodze.
- Hmm, pomyślmy. Chciałem odwiedzić przed szkołą moją przyjaciółkę czy to źle?
- Nie wręcz przeciwnie Kastielku.
- Nie mów tak na mnie! - warknął.
- Dobra, dobra sorry - uniosłam ręce, jakby miał do mnie strzelać - Więc?
- Co więc? - zapytał z szyderczym uśmieszkiem.
- Japier.. znaczy ty jesteś tak tępy czy tylko udajesz? - zapytałam.
- Na twoje szczęście tylko udaję.
- Jakoś nie przekonuję mnie to. Więc po co tu przyszedłeś?
- No chciałem Cię podwieźć do szkoły - powiedział.
- Okej, to gdzie jest twój pojazd? - zapytałam.
- Siedzisz na nim.
- Co? Mój motor?! O nie, nie!
- Powiedziałaś, że dasz mi się kiedyś nim przejechać!
- Ale to kiedyś akurat musi być dzisiaj?!
- Tak musi.
- Po co ja ci to mówiłam - mruknęłam pod nosem. - Dobra. Ale nie szalej zbytnio.
- Jasne, szefowo - odparł z uśmiechem. Pierwszy raz widzę go się szczerze uśmiechającego. A niech mu będzie, taki dzień dobroci dla rudych małp. Jak się postara to więcej razy w roku będzie obchodził ten dzień, nawet nie wiedząc, że taki istnieje. Ruszył, zbytnio nie trzymałam się go mocno bo przywykłam do szybkich przejażdżek. A z resztą jakby chciał się ścigać ze mną z pewnością przegrałby. Kiedyś w dalekiej przyszłości powiem mu, że się ścigałam i, że trenowałam akrobatykę na motorze. Te zachwyty, te oklaski. Ale to nie o to chodzi. Chodzi o pasję. Chodzi o to czy się chcę to robić. Bez przymusu i takie tam. Gdy tylko zsiedliśmy widziałam wściekłe spojrzenie jakiejś blondyny. Zaśmiałam się w duchu i uśmiechnęłam pod nosem co nie uszło bez uwagi Kastiela.
- Co się śmiejesz? - zapytał wyraźnie zirytowany.
- Widziałeś tą blondynę? - zapytałam rozbawiona - Jej mina wyrażała wszystko, haha.
- Szkoda, że nie zauważyłem. Następnym razem uprzedzaj, że Amber idzie.
- Po co? To Amber? - zapytałam.
- Ta, trzeba będzie jej jakoś utrzeć jej spiczasty nos.
- Szatan, nie człowiek. Ale podoba mi się.
- Miło mi, haha - zaśmiał się - Tak w ogóle mam pytanie do ciebie.
- Słucham Ciebie Kastielku - zachichotałam.
- Czemu nie trzymałaś się mnie mocno podczas jazdy? Były ostre zakręty...
- Wprawa. Jeżdżę od lat. - powiedziałam nie kłamiąc tylko nie mówiąc całej prawdy - Reszty dowiesz się w dalekiej przyszłości.
- A daleka przyszłość kiedy będzie?
- Nigdy, ciołku matołku.
Wtedy postanowiłam uciec prosto do szkoły. Wiedziałam, że jeśli tam zostanę to nie wrócę żywa, albo przynajmniej nie w całości. Na korytarzu spotkałam Lysandra i Rozalię.
- Mia, skarbie pozwól tu na chwilę - powiedziała spokojnie Roza.
- Aha, coś się szykuję - szepnęłam do siebie.
- Cześć Lys - przywitałam się, wspięłam się do poziomu jego twarzy i pocałowałam w policzek. Na jego twarzy zauważyłam nie małe zdziwienie, a na policzkach powoli powstawał soczysty rumieniec.
- Witaj, Mia - odpowiedział z uśmiechem.
- Rozalio, o co chodzi? - zapytałam ciekawa.
- Hmm, dzisiaj przyjeżdża twój brat? - odpowiedziała.
- Tak, a co?
- No.. mogłabym go poznać?!
- Jasne, czemu nie. Jesteście przecież partnerami na imprezie - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Super! Lysiu też pójdzie!
- Co czemu ja? - zapytał się zdziwiony.
- Dotrzymać mi towarzystwa!
- Dobrze, mam nadzieję, że to nie będzie problem, Mia? - powiedział.
- Czemu nie, w trójkę będzie raźniej - odpowiedziałam z uśmiechem. Odwzajemnił go i postanowiliśmy iść wspólnie na lekcje polskiego. Tak jak zawsze usiadłam razem z Lysem w ławce. Nie obyło się bez śmiesznej rozmowy na karteczkach i bez zniewalającego uśmiechu białowłosego. Nie umknęło bez uwagi to Rozie, która siedziała z Kim ciągle coś szepcząc. Posłałam jej tylko groźne spojrzenie i od tamtej pory starała się nie rozmawiać z czarnowłosą. Choć czasami pokusa zwyciężała z Rozą i nie mogła się powstrzymać, żeby nie skomentować mojej relacji z Lysandrem. Czekaj, czekaj.. Jaka znowu relacja? Przecież mnie z nim nic nie łączy.. chyba. Cholera jasna! Czemu chłopcy z naszej szkoły muszą być tacy interesujący? Z jednej strony Lysander jest ideałem każdej dziewczyny, a z drugiej strony Kastiel, który ma charakter, który chcę poskromić. Ehh.. z tych zamyśleń obudził mnie sms. Tym razem nie od białowłosego ale od Rozy.
I jak? Jesteście razem?! Pisz, szybko!!
Nie nie jesteśmy razem! Tylko rozmawiamy, co Ci przyszło do głowy?
Jasne, jasne. Ja wiem! Coś się kręci!
Roza, boże kochany. Nic się nie kręci. Lysandra traktuję jak brata, a on mnie jak młodszą siostrę. Choć ja jestem od niego starsza co jest mega dziwne.
Hej! Nie zmieniaj tematu! Kiedy Lysio jest z tobą, albo Cię widzi uśmiecha się. Ale jak jesteś z Kastielem kipi od niego wściekłością.
Może się tylko troszczy? Mówiłam traktuję mnie jak SIOSTRĘ! A nawet jeśli się w nim zakochałam to nie mam u niego szans! Każda go chcę, a on może mieć każdą!
Wtedy chciałam zapaść się pod ziemię. Wtedy zrozumiałam, że może faktycznie coś do niego czuję? Nie wiem, nie wiem. Ale wiedziałam wtedy, że pożałowałam tego co napisałam. Nie mal natychmiast dostałam kolejnego sms'a od Rozy o treści:
Czyli jednak! Kochasz go! YAY! Mia kocha Lysia! Mia kocha Lysia!
Nie napisałam tak! Napisałam "Nawet jeśli"! Wiesz, że to jest różnica!
Mnie nie wkręcisz. Założę się, że po balu będziecie razem.
Zacznijmy od tego, że ekhm Roza idę z Kasem. A wiąże się to z tym, że nie będzie mnie spuszczał z wzroku. Co za tym idzie nie ma szans, że porozmawiam z Lysem.
Coś się wymyśli, kochana. Coś się wymyśli. Spokojna twoja rozczochrana. Przygotuj się na rozmowę z nim. Jezu! Tak się cieszę! W przyszłości możemy zostać szwagierkami!
Roza.. błagam Cię. Nie jestem z nim i prawdopodobnie nie będę. Wątpię, że on do mnie coś czuję. Jestem zwykłą dziewczyną, a on jest ideałem każdej dziewczyny.
Hej! Mów za siebie. Moim ideałem jest Leo i nigdy się to nie zmieni. A z resztą nie jesteś zwykłą dziewczyną! Jesteś najwspanialszą przyjaciółką a co za tym jesteś miła i przyjacielska i do tego ładna. Każdy chciałby Cię mieć.
Dzięki Roza. Ale to tyle. Jestem najwspanialszą przyjaciółką i to tyle. Przyjaciółką, nie dziewczyną. A to jest różnica prawda?
No tak. Ale wy pasujecie do siebie! Znaczy jesteście jak ogień i woda, ale to was do siebie przyciąga! I to jest najpiękniejsze w tym wszystkim.
Dobra, okej. Koniec bo zaraz koniec lekcji.
Po tej wiadomości białowłosa już mi nic nie napisała. Chociaż nie skłamałam, żeby skończyć tą bezsensowną rozmowę. Bo faktycznie zostało tylko pięć minut do dzwonka. Kiedy skończyłyśmy pisać, zauważyłam, że Lysander mi się przypatruję. Wyglądało to tak, jakby chciał mi coś powiedzieć, albo o coś poprosić. Nie pytałam się go o co chodzi bo wiedziałam, że jeśli będzie chciał sam zapyta. Kiedy tak o tym myślałam przypomniałam sobie poinformować dziewczyny o przygotowaniach.
Wysłałam im wiadomości o takich samych treściach:
Zapraszam na przygotowania na bal. U mnie o godzinie szesnastej :3 Znasz adres, więc trafisz.
Mia <3.
Dostałam wiadomości typu: "Okej, super cieszę się!", "Już się nie mogę doczekać!". Czytając te wiadomości usłyszałam głos Lysa nad sobą.
- Cześć - powiedział z czarującym uśmiechem.
- Hej - odpowiedziałam mu również uśmiechem. - Co tam?
- Nic, chciałbym cię o coś poprosić - odparł.
- Jasne, słucham.
- Chciałbym, żebyś zaśpiewała jedną piosenkę na balu.
- Że co?! Ja?! Ale ja nie mam talentu, tylko się ośmieszę...
- Mia, ty masz talent, tylko nie chcesz się przyznać.
- Chciałabym w to wierzyć. Dobra zaśpiewam.
- Kurde, zapomniałem o dzisiejszej próbie.
- Oj Lysiu, Lysiu ty to własnej głowy zapomnisz. A jeśli tak bardzo jest ta próba ważna to możecie ją zrobić u nas.
- Serio? Jesteś wspaniała, cudowna! Dzięki wielkie, Mia! - przytulił mnie mocno i okręcił kilka razy wokół własnej osi.
- Hej, ja tylko pomagam przyjaciołom w potrzebie! - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Hej gołąbeczki, nie przeszkadzam? - zapytał głos z tyłu. No tak to Roza.
- Nie, nie przeszkadzasz - odpowiedzieliśmy równo.
- Na pewno? Bo jak chcecie to mogę iść.
- Nie! Znaczy jak chcesz to zostań - odpowiedzieliśmy równo znowu.
- Hej, czuje się dziwnie.
- A ja się niby nie czuję dziwnie? - znowu odpowiedzieliśmy równo.
- Przestańcie!
- Ale jak? To nie moja wina, że Mia/Lysander mówi to samo! - znowu.
- Kurde, idę stąd.
- Nie idź! - krzyknęliśmy równo. - Rozalia!
- Dobra, zostanę. Ale przestańcie!
- Dobrze - odpowiedziałam. - Wreszcie. Przeraża mnie to.
- Mnie też, nie jesteś sama - odparł Lysander. - Ale to nie oznacza, że nie jesteś wspaniałą partnerką do rozmów.
- Ty też nie jesteś najgorszy - odpowiedziałam żartując. Ale od razu, gdy zobaczyłam smutną minę chłopaka odwołałam swoje słowa. - Żartowałam, głuptasie.
Na te słowa białowłosy się rozpromienił. Ale nie zrozumiałam jednego. Jak mógł pomyśleć, że źle mi się z nim rozmawia? Z nim mi się lepiej rozmawia niż z Rozalią! Tak to jest możliwe. Sądzę tak zwłaszcza wtedy kiedy nadaję mi o butach, o tym w kim się zakochałam i tak dalej. Lysandrowi tego co prawda nie mogę powiedzieć ale w każdej innej sprawie mogę mu zaufać i wiem, że mnie wysłucha albo doradzi.
- Dobra, idę szukać Kastiela, żeby powiedzieć mu, że próba jest u mnie - powiedziałam z uśmiechem.
- Właściwie miałem właśnie iść do niego, wiec możemy iść razem - odpowiedział.
- Dobra, ja idę pod klasę. Mia, Lysiu widzimy się na.. matmie. Ehh... - westchnęła.
- Jasne jak słońce - powiedzieliśmy równo.
- Mieliście przestać!
- Wiemy! - odpowiedzieliśmy równo śmiejąc się. Wyszliśmy wspólnie na dziedziniec zaciekle rozmawiając o koncercie na balu. Zapewnił mnie a raczej poinformował mnie, że zajmuję sobie kilka tańców ze mną. Z chęcią się zgodziłam bo wiedziałam, że Kastiel to Kastiel, go do tańca nie zmusisz. A z własnej inicjatywy wątpię żeby to zrobił. Nie miałam zamiaru przesiedzieć cały bal na krześle patrząc jak inni się bawią. Nie wiedzieliśmy, gdzie się podział. Wpadłam na pomysł, że może być na dachu szkoły. Przecież to tam lubi chodzić. Postanowiłam nie wchodzić na piętro tylko tam się wspiąć. Nie to się robiło w gimnazjum czy podstawówce, hyhy. Było wysoko, ale wspięłam się po drzewie, gdzie Kastiel lubił sobie popalać. Na twarzy białowłosego było widać nie małe zdumienie. No tak pierwszy raz widzi mnie w akcji. Po jakiś pięciu minutach wspinaczki byłam już na dachu. Dałam znać Lysandrowi, żeby poczekał chwilę. Zobaczyłam tam opartego o ścianę czerwonowłosego. Najprawdopodobniej spał. Postanowiłam się zabawić. Podeszłam do niego najcichszej jak mogłam. Pocałowałam go i szybko schowałam się za małą budką.
- Kto to do cholery?! - warknął.
- Śpiący Królewicz się obudził, o jak miło - odpowiedziałam.
- Kurwa, Mia wystraszyłaś mnie. Myślałem, że to Amber i, że muszę wziąść gumę.
- Dobra, dobra. Informuję Cię, że od razu po szkole próba u mnie.
- U Ciebie? A to czemu?
- Bo mi się tak podoba. Idziesz czy nie?
- Ta idę. Masz sprzęt?
- Jasne, nie wierzysz we mnie? Jak zobaczysz moją piwnicę zdziwisz się oj zdziwisz kochaniutki.
- Kochaniutki? Wymyślasz nowe ksywki?
- Co nie podoba się? Mogę cię zacząć nazywać rudą małpą, ciołkiem i tak dalej.
- Już wolę kochaniutkiego.
- I tak nie obiecuję, że nie będę Cię nazywać rudą małpą to jest taka fajna ksywka. A zwłaszcza dla Ciebie.
- Jesteś pewna tego co mówisz?
- W stu procentach, ciołku.
Czas uciekać, znowu. Skoczyłam zwinnie na drzewo, zwisłam i zeskoczyłam.
- Papa, ruda małpeczko - krzyknęłam na odchodne. Po małej wymianie zdań z czerwonowłosym razem z Lysandrem pomaszerowaliśmy z uśmiechami na twarzach do sali, gdzie miała się odbyć lekcja matematyki. Oczywiście z resztą jak zawsze usiadłam z białowłosym. Wtedy właśnie sobie zdałam sprawę, że prawie na wszystkich lekcjach siedzę z nim. Z wyjątkiem tych gdzie siedzimy sami. No tak, czyli siedzę z nim na każdej lekcji, gdzie tylko są dwa wolne miejsca. Genialnie. Chociaż mało mnie z nim łączy, lubimy ze sobą spędzać czas, rozmawiać. Wspieramy siebie np. w zakupach z Rozalią. Jeśli poprosi mnie, to Lysander ze mną idzie. A jeśli jego poprosi to ja idę z nim. Tak żeby nam się nie nudziło. Bo jak wiadomo, zakupy z Rozalią mogą być strasznie nudne. A zwłaszcza wtedy jak trajkocze jak katarynka nie dając dojść do słowa.
Reszta lekcji minęła dość spokojnie jak na tą szkołę. Poznałam słynną blondynkę Amber razem z jej świtą Li i Charlotte. Blondyna powiedziała, że mam zostawić jej "Kastielka" w spokoju. A ja ją zwyczajnie wyśmiałam. No cóż nie wiem czy dobrze postąpiłam. Ale czasu nie cofnę a z resztą nie chciałabym bo jej mina wygrała wszystko. Zrobiła się czerwona ze złości i chciała mi już przyłożyć, ale byłam szybsza i złapałam jej nadgarstek. Dała mi już spokój bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Po zajęciach poczekałam na wszystkich. Pierwsi przyszli białowłosi i musieliśmy oczywiście czekać na szanownego pana Kastiela. Po jakiś 5 minutach zjawił się.
- Witam młodzieży! - krzyknął czerwonowłosy.
- Raczyłeś się stawić wreszcie - mruknęłam.
- Aż tak za mną tęskniłaś? - zapytał rozbawiony.
- Za twoim krzywym ryjem? Pewnie.
- Powiedziała ta co ma prosty.
- Czyli się przyznajesz, że masz krzywy? Oj Kastielku nie spodziewałabym się.
- Ile razy Ci mam mówić żebyś tak na mnie nie mówiła?
- Oj dużo Kastielku - odpowiedziałam na co Rozalia i Lysander zaczęli się śmiać. Uwielbiałam go wkurzać, a jeśli moim przyjaciołom daje to radość tym bardziej. - Dobra, dobra nie wkurzaj się bo złość piękności szkodzi. Chociaż...
- Co chciałaś powiedzieć? - zapytał się zirytowany.
- Oj no już. Chodźmy, jak wrócimy zrobię obiad.
- Wiesz, że nie musisz? A nawet nie powinnaś? - powiedział Lysander.
- Dla przyjaciół i Kastiela wszystko - zaśmiałam się.
- Ej! Co mnie obgadujecie? - zapytał czerwonowłosy.
- Skąd wiesz, że Ciebie? - odpowiedziałam.
- Instynkt.
- Macierzyński? - zaczęłam się śmiać. Po chwili dołączyli do mnie białowłosi. W takiej atmosferze pomaszerowaliśmy do domu. Przy moich przyjaciołach czułam, że żyję. Czułam się beztrosko w ich towarzystwie. Kazałam im poczekać w salonie i pobiegłam na górę. Zapukałam do pokoju mojego brata. Otworzyłam je.
- Simik! - krzyknęłam i się na niego rzuciłam.
- Meliś! Jak się cieszę, że Cię widzę! - odpowiedział. - A teraz poproszę obiad.
- Haha, lepiej powiedz jak ci się podoba pokój!
- Jest cudowny! Znaczy.. jest okropny.
- Ranisz me serce. Chodź na dół poznam Cię z moimi przyjaciółmi.
- Już sobie przyjaciół znalazłaś? Szybka jesteś.
- A jak. Nie przyprowadziłam samych dziewczyn. Jest jedna i dwóch chłopaków.
- No to dobrze. Już myślałem...
- Ty lepiej za dużo nie myśl. Bo ci to zbytnio nie wychodzi. Choodź!
Wzięłam go za rękę i zaciągnęłam na dół. Weszliśmy do salonu. Przy stole siedzieli Roza i Lys, a na kanapie siedział spokojnie Kas. Postanowiłam go zaskoczyć, więc dałam znać reszcie, żeby się nie odzywała. Zrozumieli to i wykonali polecenie. Podeszłam do niego, objęłam jego szyję. A on przerzucił mnie przez ramię i przez co wylądowałam na podłodze z obolałymi plecami.
- AAAA! - krzyknęłam zwijając się z bólu - Kurwa, Kastiel.
- Jezu, przepraszam. - odpowiedział.
- Nienawidzę Cię - powiedziałam zaciskając zęby. - A może ktoś by mi tak pomógł?
Jak na komendę wszyscy podeszli do mnie i pomogli wstać. Lysander podał mi rękę, dzięki czemu mogłam wstać. Jak się wyprostowałam coś mi strzyknęło w plecach. Przez co znowu zgięłam się w pół.
- Może się położysz? - zaproponował Simon.
- Nie. Przecież umrzecie z głodu, a z resztą mamy próbę. - odpowiedziałam.
- To ja Ci pomogę z obiadem chociaż - zaproponowała Rozalia.
- Byłoby miło, dzięki - uśmiechnęłam się do niej. - A wy możecie usiąść w salonie i włączyć telewizje. Potem weźmiemy się za próbę.
- Nie. Potem to którejś z nas zrobi Ci masaż. - powiedział mój brat.
- Ta, niby kto? Może ty? - prychnęłam i zaczęłam iść do kuchni. Po paru sekundach byłam już przy blacie zaczynając przygotowywać obiad dla gości. Wyjęłam potrzebne mi składniki. Po pół godzinie wszystko było gotowe.
- Dzieeeeeci, obiad! - krzyknęłam rozbawiona.
- Idziemy, mamo - odpowiedzieli chłopcy.
Wszyscy usiedli przy stole i wzięli swoją porcję na talerz. Po parunastu minutach wszystkie talerze były puste. Ślicznie podziękowali za poczęstunek i postanowiłam zaprowadzić wszystkich do piwnicy, gdzie miała odbyć się nasza próba. Ich miny były tak piękne, że chciałam je uwiecznić, ale nie miałam przy sobie aparatu, a telefon zostawiłam w pokoju brata. Tylko Lysander nie pokazywał aż tak wielkiego szoku jak Rozalia czy Kastiel.
- To co zaczynamy? - zapytałam z lekkim rozbawieniem.
- Jasne - odpowiedział białowłosy z uśmiechem.
Próba trwała godzinę. Pełen śmiechu i radości czas spędzony z nimi wynagrodził mi ból w plecach. Chociaż, gdy się śmiałam czasami chciałam przeklnąć wszystko i wszystkich. Kastiel musiał wcześniej wyjść bo musiał jeszcze wstąpić do domu nakarmić i wyprowadzić swojego psa. Białowłosi zostali u mnie jeszcze.
- To co oglądamy jakiś film? - zaproponowałam.
- Okej - odpowiedzieli wspólnie.
- Tylko ostrzegam. Trzymamy z Simem i ciocią w domu tylko horrory.
- Nie masz żadnego romansu? - zapytała zawiedziona Rozalia.
- Niestety, moja rodzina nie z takich - odpowiedziałam. - A ty Lys nie masz nic przeciwko?
- Nie, nie. Możesz puścić - powiedział.
Przesiedzieliśmy tak trzy godziny na oglądaniu filmów. Było przy tym dużo śmiechu i strachu. Po jakimś czasie zaczęło niemiłosiernie lać, więc zaproponowałam im nocleg. Rozalia zgodziła się od razu, a Lysander chciał jednak nie robić problemu i iść do domu. Lecz zagroziłam, że nie odezwę się do niego do końca życia, więc jednak mnie posłuchał i został.
- Simik! - krzyknęłam.
- Tak Meliś? - odkrzyknął mi brat.
- Dasz Lysowi jakąś koszulkę i dresy?
- Spoko. Tylko niech tu przyjdzie to sobie będzie mógł wybrać. - odpowiedział.
- Dzięki, jesteś wielki braciszku.
- Wiem, wiem. A ty ten.. jesteś z nim?
- No coś ty. Ja z ideałem Słodkiego Amorisa? Pomarzyć można.
- Jak ja wkroczę do tej szkoły to ja zostanę ich ideałem.
- Na pewno nie moim.
- Na zawsze zostanie nim Lysander, co?
- Mhm. Dobra ja idę po Lysia i zaraz wracamy.
Poszłam po białowłosego do salonu i kazałam mu iść do mojego brata. Z uśmiechem wymalowanym na ustach poszedł na górę. Wymieniłam się z Rozalią radosnymi uśmiechami i postanowiłyśmy przebrać się w piżamy i zrobić nam i chłopakom po kubku gorącego kakałka. Trafiłyśmy w dziesiątkę bo po wypiciu gorącego napoju chłopcy pogodnie się do nas uśmiechnęli. Z racji braku miejsca do spania Lys musiał spać z nami w pokoju. Zaproponowałam mu, żeby spał razem ze mną i z Rozalią na łóżku. O dziwo od razu się zgodził. Ułożyliśmy się w sposób taki, że ja spałam na środku, Lys po prawej stronie, a Rozalia po lewej. Koło drugiej nad ranem postanowiłam napić się wody. Zeszłam po cichu na dół i pomaszerowałam do kuchni. Wzięłam do ręki butelkę z wodą i zaczęłam powoli ją popijać myśląc o relacji mojej między Lysandrem. Nie miałam zamiaru robić jakiegokolwiek kroku bo wyszłabym na zdesperowaną nastolatkę. A przecież chciałam, żeby mnie traktował poważnie. Usiadłam na blacie i dalej rozmyślałam. Jednak coś mi to przerwało, a dokładniej usłyszałam jak ktoś schodzi ze schodów.
- Hej - powiedział zaspanym głosem Lys. - A co ty tu robisz?
- Napić się chciałam - odpowiedziałam z uśmiechem. - A ty?
- Też chciałbym się napić.
Podałam mu butelkę i powoli zaczął z niej pić. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest bez koszulki. Jednak pod tym grubym płaszczem kryje się niezwykłe ciało.
- A tobie nie jest za gorąco? - zapytałam z lekkim rozbawieniem.
- Tak jakoś wyszło. Ciepło mi się zrobiło.
- Mhm. Okej. To co idziemy spać?
- Tak, ale poczekaj.
- Hm?
Po tym pytaniu zaczął się do mnie powoli przybliżać. Kiedy był już blisko mnie włożył niesforny kosmyk włosów za moje ucho. Poczułam wtedy, że zaczyna mi się robić niesamowicie gorąco, choć jest szesnasty grudnia. Z każdą sekundą był coraz bliżej mojej twarzy. W pewnej chwili nasze nosy zaczęły się stykać. Musnął delikatnie mój kącik ust. Nie wytrzymałam tej sytuacji i wpiłam się w jego usta. Z każdym następnym momentem napierał na mnie coraz bardziej, ale z chęcią oddawałam każde pocałunki. Czułam niesamowite motylki w brzuchu. Nigdy tego nie poczułam. Pierwszy raz czułam się tak fantastycznie podczas pocałunku. Kiedy już zabrakło nam powietrza przestaliśmy. Stykaliśmy się swoimi czołami. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja się stałam czerwona jak truskawka. Dobrze, że była noc i nic nie widział.
- Em.. Idę spać.. - powiedziałam zmieszana.
- Dobranoc - odpowiedział tak, że ledwo było go słychać.
Poszłam na górę i położyłam się. Byłam niesamowicie podekscytowana przez co nie mogłam zasnąć. Po jakichś 10 minutach usłyszałam jak wchodzi do pokoju. Położył się koło mnie. Otoczył mnie swoim ciepłem, dzięki któremu zasnęłam...
~*~
Coś dla fanów naszego kochanego Lysiaczka-pysiaczka-misiaczka. Osobiście po przeczytaniu jednego bloga postanowiłam Lysia na pierwszym miejscu.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia ^.^
Świetne..... po prostu nic dodać nic ująć :) Lysiu ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńWeny ! ♥
Pozdrawiam ♡♡♡
Klaudia od zawsze fanka Lysia i Armina dlatego się cieszy haha ;*
UsuńDzięki skarbie <3
Również pozdrawiam ^.^
Swietny rozdzial
OdpowiedzUsuńI jest lysio. <3
Czekam na next
Pozdrawiam i zycze weny ;)
Dzięki ^.^
UsuńNastępny już niedługo bo wena mnie nawiedza :3
Również pozdrawiam ♥
Awww :3 Jest bardzo ciemno, więc nie widzę co piszę... Soły za wcześniejszy brak komentarzy
OdpowiedzUsuńKurde kocham Cię <3
OdpowiedzUsuńTo było piękne <3
Hejka,zapraszam na mojego bloga miedzydniemanoca.blogspot.com ! Dopiero zaczynam przygodę z pisaniem i liczę na wasze wsparcie :D Piszcie w komentarzach swoje blogi, napewno zajrzę :)
OdpowiedzUsuń